Wytrzęsie nas w drodze do USA?: W coraz cieplejszym świecie piloci i pasażerowie samolotów będą musieli się zmagać z groźniejszymi turbulencjami - twierdzą w "Nature Climate Change" naukowcy z Wielkiej Brytanii.
Nie chodzi tylko o ryzyko zalania się kawą czy drinkiem. Według amerykańskiego Narodowego Centrum Badania Atmosfery w Boulder turbulencje są głównym powodem związanych z pogodą urazów odnoszonych na pokładach samolotów. Corocznie kosztują linie lotnicze dziesiątki milionów dolarów.
Brytyjscy uczeni badali wpływ ocieplenia na turbulencje pojawiające się przy dobrej pogodzie w okolicach prądu strumieniowego, potężnej rzeki wiatru, która na wysokości przeszło 10 km z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę okrąża Arktykę z zachodu na wschód, czyli akurat tam, gdzie nad Atlantykiem codziennie pomiędzy Europą a Ameryką przelatuje kilkaset samolotów. Czasami znienacka szarpią nimi mini podmuchy wiatru wiejącego w dół albo w górę. Pilotom trudno ich uniknąć, bo nie widać ich na pokładowych radarach. Wiedzą o nich najwyżej z relacji innych pilotów.
Za pomocą modelu komputerowego badacze sprawdzili, jak prąd strumieniowy zmieni się w połowie wieku, kiedy stężenie cieplarnianego dwutlenku węgla wzrośnie dwukrotnie w porównaniu z erą przed przemysłową. Wyszło im, że będzie silniejszy i przesunie się na północ. I - jak wyliczyli - związane z tym turbulencje na trasach atlantyckich będą silniejsze o 10-40 proc.
W efekcie piloci będą starali się omijać zagrożone nimi rejony, spalając więcej paliwa i emitując przy tym więcej CO2. A więc coraz bardziej podgrzewając Ziemię i wywołując jeszcze większe turbulencje.
Nie chodzi tylko o ryzyko zalania się kawą czy drinkiem. Według amerykańskiego Narodowego Centrum Badania Atmosfery w Boulder turbulencje są głównym powodem związanych z pogodą urazów odnoszonych na pokładach samolotów. Corocznie kosztują linie lotnicze dziesiątki milionów dolarów.
Brytyjscy uczeni badali wpływ ocieplenia na turbulencje pojawiające się przy dobrej pogodzie w okolicach prądu strumieniowego, potężnej rzeki wiatru, która na wysokości przeszło 10 km z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę okrąża Arktykę z zachodu na wschód, czyli akurat tam, gdzie nad Atlantykiem codziennie pomiędzy Europą a Ameryką przelatuje kilkaset samolotów. Czasami znienacka szarpią nimi mini podmuchy wiatru wiejącego w dół albo w górę. Pilotom trudno ich uniknąć, bo nie widać ich na pokładowych radarach. Wiedzą o nich najwyżej z relacji innych pilotów.
Za pomocą modelu komputerowego badacze sprawdzili, jak prąd strumieniowy zmieni się w połowie wieku, kiedy stężenie cieplarnianego dwutlenku węgla wzrośnie dwukrotnie w porównaniu z erą przed przemysłową. Wyszło im, że będzie silniejszy i przesunie się na północ. I - jak wyliczyli - związane z tym turbulencje na trasach atlantyckich będą silniejsze o 10-40 proc.
W efekcie piloci będą starali się omijać zagrożone nimi rejony, spalając więcej paliwa i emitując przy tym więcej CO2. A więc coraz bardziej podgrzewając Ziemię i wywołując jeszcze większe turbulencje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz