Policja przesłuchała dziennikarzy, prokuratura analizuje sprawę, a kuria biskupia chowa głowę w piasek - oto reakcje na działania proboszcza ze Szczecina-Dąbia, który próbował uwięzić na plebanii ekipę francuskiej telewizji France24 przygotowującą reportaż o pedofilii w polskim Kościele.
W poniedziałek w rozmowie z "Gazetą" mieszkaniec Poznania potwierdził, że w dzieciństwie był molestowany seksualnie przez księdza, który teraz jest szczecińskim proboszczem. Nasz rozmówca, 45-latek, utrzymuje, że ta sprawa zrujnowała mu życie. Psycholog poradził mu, aby ją z siebie wyrzucił, wtedy być może odzyska spokój. Wtedy - czyli dwa lata temu - powiadomił o wszystkim szczecińską kurię. Powołano nawet komisję, która miała się zająć tą sprawą, ale przedstawiciele Kościoła nie dawali mu wiary.
Jego historia, jako jedna z wielu, znalazła się w głośnej książce Ekke Overbeeka "Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią". Bohaterowie książki anonimowo opowiadają o molestowaniu ich przez duchownych. Jedna z ofiar - mieszkający w Poznaniu mężczyzna - jako jedyny zdecydował się otwarcie wystąpić przed kamerą.
- Rozmawialiśmy z nim w sobotę, podał informacje, dzięki którym mogliśmy ustalić, o którego księdza chodzi - mówi Gulliver Cragg, od dwóch lat korespondent France24 w Polsce.
Cragg razem z operatorem Tomaszem Łubikiem przyjechał w niedzielę do Szczecina-Dąbia. To tu, jako proboszcz, pracuje obecnie ksiądz, który pod koniec lat 70. miał molestować bohatera reportażu, naszego rozmówcę. Reporterzy przyjechali na mszę, którą odprawiał proboszcz. Kamerę na statywie ustawili około 10 m od wejścia do kościoła. Łubik przez otwarte drzwi rejestrował to, co działo się w środku. Cragg wszedł do świątyni. To, co działo się później, zostało w całości zarejestrowane. Widzieliśmy to nagranie. Dysponuje nim też policja i prokuratura.
Po mszy z kościoła wychodzi dwóch księży. Podchodzą do Łubika. - Ksiądz proboszcz zaprasza do środka - mówi jeden z nich. W tym samym czasie Cragg podchodzi do proboszcza, który zakończył mszę i idzie do zakrystii. Przedstawia się, mówi, że chce porozmawiać o oskarżeniach, prosi o komentarz. Ma włączoną ukrytą kamerę. - Momencik, momencik... proszę bardzo - proboszcz prowadzi Cragga w głąb domu parafialnego. - Ksiądz nie jest oskarżony, księdza ktoś chce oskarżać, a pan przychodzi, zaczyna mi kręcić bez mojej zgody, tak robić nie wolno - mówi proboszcz. W tym momencie do pomieszczenia przyprowadzony zostaje przez dwóch księży operator. Proboszcz rzuca stanowczo: "Te materiały są do likwidacji!". Operator protestuje. Na filmie widać, jak proboszcz podchodzi do drzwi pomieszczenia i zamyka je na klucz. - Ksiądz nas więzi? - dziwi się Łubik. - Nie. Nie więzi - mówi proboszcz. - Ale na razie pan nie wyjdzie. Proboszcz podchodzi do kolejnych drzwi pokoju i zamyka na klucz. - Ja chcę wyjść! - mówi operator. - Nie - mówi twardo proboszcz. - Gulliver, to jest jakiś psychopata - operatorowi puszczają nerwy. - Nie psychopata - odpowiada ksiądz, zamykając kolejne drzwi.
Łubik dzwoni na policję. Mówi, że jest przetrzymywany w budynku parafii. Zgłoszenie zostaje przyjęte. W pewnym momencie Łubik kieruje się w stronę jedynych uchylonych drzwi. Proboszcz blokuje je. Chwyta operatora za szyję, potem za ramię, za plecy. Zaczyna się szarpanina. Cragg wykorzystuje zamieszanie. Otwiera jakieś drzwi, krzyczy "biegaj, Tomek, biegaj!" i ucieka. Na filmie widać, jak Cragg biegnie przez pusty już kościół (w ławkach modlą się pojedynczy ludzie). Operator wyzwala się z uścisku księdza i rusza za kolegą. Zatrzymują się dopiero na placu przed kościołem.
Już po wszystkim obaj zawiadamiają policję.
- Przyjęliśmy zgłoszenie o pozbawieniu wolności na terenie jednej z parafii - mówi Mirosława Rudzińska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - Przesłuchaliśmy obu mężczyzn. Mamy też film z zapisem tego, co się wydarzyło. Przekazaliśmy te materiały Prokuraturze Rejonowej Szczecin-Prawobrzeże.
Prok. Małgorzata Wojciechowicz, rzeczniczka szczecińskiej prokuratury okręgowej: - Prokurator rejonowy analizuje te materiały.
W najbliższych dniach, być może już we wtorek zapadnie decyzja o ewentualnym wszczęciu śledztwa w sprawie awantury na plebanii. Sprawa molestowania dawno się już przedawniła.
Kiedy kilka godzin po zdarzeniu reporterzy "Gazety" nacisnęli guzik "proboszcz" na domofonie parafii, usłyszeli: "Do żadnego zdarzenia nie doszło. Dziękuję. Zdrowia i radości!".
Przedstawiciele kurii milczą. Ks. Sławomir Zyga przysłał tylko lakoniczne oświadczenie, w którym czytamy: "Kuria Metropolitalna oświadcza, że z udziałem prawnika gromadzi i porządkuje informacje". Chcieliśmy go zapytać o efekty prac komisji, która miała zbadać zarzuty wobec proboszcza. Nie udało nam się jednak z nim skontaktować.
Jego historia, jako jedna z wielu, znalazła się w głośnej książce Ekke Overbeeka "Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią". Bohaterowie książki anonimowo opowiadają o molestowaniu ich przez duchownych. Jedna z ofiar - mieszkający w Poznaniu mężczyzna - jako jedyny zdecydował się otwarcie wystąpić przed kamerą.
- Rozmawialiśmy z nim w sobotę, podał informacje, dzięki którym mogliśmy ustalić, o którego księdza chodzi - mówi Gulliver Cragg, od dwóch lat korespondent France24 w Polsce.
Cragg razem z operatorem Tomaszem Łubikiem przyjechał w niedzielę do Szczecina-Dąbia. To tu, jako proboszcz, pracuje obecnie ksiądz, który pod koniec lat 70. miał molestować bohatera reportażu, naszego rozmówcę. Reporterzy przyjechali na mszę, którą odprawiał proboszcz. Kamerę na statywie ustawili około 10 m od wejścia do kościoła. Łubik przez otwarte drzwi rejestrował to, co działo się w środku. Cragg wszedł do świątyni. To, co działo się później, zostało w całości zarejestrowane. Widzieliśmy to nagranie. Dysponuje nim też policja i prokuratura.
Po mszy z kościoła wychodzi dwóch księży. Podchodzą do Łubika. - Ksiądz proboszcz zaprasza do środka - mówi jeden z nich. W tym samym czasie Cragg podchodzi do proboszcza, który zakończył mszę i idzie do zakrystii. Przedstawia się, mówi, że chce porozmawiać o oskarżeniach, prosi o komentarz. Ma włączoną ukrytą kamerę. - Momencik, momencik... proszę bardzo - proboszcz prowadzi Cragga w głąb domu parafialnego. - Ksiądz nie jest oskarżony, księdza ktoś chce oskarżać, a pan przychodzi, zaczyna mi kręcić bez mojej zgody, tak robić nie wolno - mówi proboszcz. W tym momencie do pomieszczenia przyprowadzony zostaje przez dwóch księży operator. Proboszcz rzuca stanowczo: "Te materiały są do likwidacji!". Operator protestuje. Na filmie widać, jak proboszcz podchodzi do drzwi pomieszczenia i zamyka je na klucz. - Ksiądz nas więzi? - dziwi się Łubik. - Nie. Nie więzi - mówi proboszcz. - Ale na razie pan nie wyjdzie. Proboszcz podchodzi do kolejnych drzwi pokoju i zamyka na klucz. - Ja chcę wyjść! - mówi operator. - Nie - mówi twardo proboszcz. - Gulliver, to jest jakiś psychopata - operatorowi puszczają nerwy. - Nie psychopata - odpowiada ksiądz, zamykając kolejne drzwi.
Łubik dzwoni na policję. Mówi, że jest przetrzymywany w budynku parafii. Zgłoszenie zostaje przyjęte. W pewnym momencie Łubik kieruje się w stronę jedynych uchylonych drzwi. Proboszcz blokuje je. Chwyta operatora za szyję, potem za ramię, za plecy. Zaczyna się szarpanina. Cragg wykorzystuje zamieszanie. Otwiera jakieś drzwi, krzyczy "biegaj, Tomek, biegaj!" i ucieka. Na filmie widać, jak Cragg biegnie przez pusty już kościół (w ławkach modlą się pojedynczy ludzie). Operator wyzwala się z uścisku księdza i rusza za kolegą. Zatrzymują się dopiero na placu przed kościołem.
Już po wszystkim obaj zawiadamiają policję.
- Przyjęliśmy zgłoszenie o pozbawieniu wolności na terenie jednej z parafii - mówi Mirosława Rudzińska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - Przesłuchaliśmy obu mężczyzn. Mamy też film z zapisem tego, co się wydarzyło. Przekazaliśmy te materiały Prokuraturze Rejonowej Szczecin-Prawobrzeże.
Prok. Małgorzata Wojciechowicz, rzeczniczka szczecińskiej prokuratury okręgowej: - Prokurator rejonowy analizuje te materiały.
W najbliższych dniach, być może już we wtorek zapadnie decyzja o ewentualnym wszczęciu śledztwa w sprawie awantury na plebanii. Sprawa molestowania dawno się już przedawniła.
Kiedy kilka godzin po zdarzeniu reporterzy "Gazety" nacisnęli guzik "proboszcz" na domofonie parafii, usłyszeli: "Do żadnego zdarzenia nie doszło. Dziękuję. Zdrowia i radości!".
Przedstawiciele kurii milczą. Ks. Sławomir Zyga przysłał tylko lakoniczne oświadczenie, w którym czytamy: "Kuria Metropolitalna oświadcza, że z udziałem prawnika gromadzi i porządkuje informacje". Chcieliśmy go zapytać o efekty prac komisji, która miała zbadać zarzuty wobec proboszcza. Nie udało nam się jednak z nim skontaktować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz